Lotnisko w Taszkencie jest dość blisko naszego hotelu i trasa prowadzi głównymi ulicami, więc dojazd zajmuje zaledwie kilkanaście minut. Gorzej jest na miejscu, bo okolica budynku jest w przebudowie i dojście wygodne nie jest, ale co tam mamy dużo czasu. Nasz lot Turkish Airlines zaplanowany jest na 2:30. A tu na wstępie zonk - godzinne opóźnienie. W środku nocy nie jest to miła wiadomość...
W konsekwencji mamy aż zbyt dużo czasu na zwiedzanie lotniska. A ruch na nim dość spory i jak widać z tablicy odlotów największy w kierunku miast w Rosji, ale nie tylko.
W strefie wolnocłowej sporo sklepów z typowymi lotniskowymi towarami.
Jest też wśród nich bardzo dużo stoisk z regionalnymi produktami - sporo tkanin, głównie jedwabi i bawełny, jest typowa biżuteria i dodatki...
Oczywiście musi też być ceramika i wyroby z drewna i metalu.
Można też zaopatrzyć się w regionalne stroje, piękne, bogato haftowane i baaardzo drogie...
Nie może zabraknąć ceramicznych dziadków...
Jest też bogata oferta drogeryjno-kosmetyczna światowych marek.
Kraj wprawdzie muzułmański ale ograniczeń dostępności alkoholi na wolnocłówce nie ma. A wśród alkoholi jest spory wybór uzbeckich, całkiem dobrych win.
Wreszcie boarding i lecimy pozostawiając w dole światłą Taszkentu. Trochę szkoda, bo Uzbekistan okazał się dużo bardziej atrakcyjny niż przypuszczaliśmy.
Po drodze do Stambułu jest i Morze Kaspijskie i Morze Czarne i w dole widać i Baku i Tbilisi...
W międzyczasie przyszła pora na samolotowy posiłek. I tak jak z zasady Turkish Airlines staje na wysokości zadania tak tym razem krótko mówiąc z posiłkiem "dali ciała". Czy załoga po prostu nie była zbyt zainteresowana obsługą czy też nastąpiła jakaś awaria...... nie wiemy. Jedynie faktem jest, że zaserwowano pasażerom całkowicie zimny "gorący posiłek". Niestety, w tym momencie nasza dobra opinia o lotach tą linią została bardzo mocno nadszarpnięta...
W międzyczasie wzeszło słońce i pod nami widać już było Morze Czarne.
A dalej chmury, chmury i ...
... lotnisko w Stambule.
Nowy port lotniczy ładny, ciekawy, ale bardzo rozległy a w związku z opóźnieniem na przesiadkę zbyt wiele czasu nie zostało...
I już startujemy - tym razem o czasie...
Pod nami przedmieścia Stambułu...
... i znowu morze...
Na trasie do Warszawy już wszystko jak zwykle - miła obsługa i całkiem przyzwoite śniadanie. Może trasa do Taszkentu nie jest traktowana zbyt poważnie...
Lot bez przygód upłynął szybko i pod nami już polskie pola i okolice Warszawy ...
Podsumowując trzytygodniowy wyjazd do Uzbekistanu należy przyznać, że kierunek ten, który początkowo wzbudzał w nas pewne obawy, okazał się nie tylko spełnić nasze oczekiwania ale zaspokoił je znacznie powyżej tych oczekiwań. Patrząc krajoznawczo, w Uzbekistanie naprawdę jest co oglądać i wiele z odwiedzanych miejsc jest wyjątkowe, oferując widoki i obiekty gdzie indziej niespotykane. Jednocześnie ceny wstępów są bardzo zróżnicowane i czasami obiekt bardzo ciekawy można zwiedzić bezpłatnie lub za minimalną opłatą a miejsce znacznie mniej interesujące wiąże się z opłatą przekraczającą poziom rozsądku.
Hotele w cenach oscylujących wokół 200 zł za noc za pokój dwuosobowy ze śniadaniem z zasady reprezentują poziom zadowalający w tej klasie i cenie. W większości obiektów obsługa jest kompetentna i bardzo przyjazna. Faktem natomiast jest, że odświeżona znajomość języka rosyjskiego wyniesiona ze szkoły jest bardzo przydatna.
Jeżeli chodzi o wyżywienie to dla wielu osób uzbecka kuchnia jest smaczna i dość zróżnicowana wpływami całej Azji od Chin po Turcję i od Mongolii po Persję ale dla bardziej wybrednych może okazać się zbyt tłusta. Z zasady dania są dobrze przyprawione ziołami ale bez nadmiernej ostrości. Ceny w przyzwoitych restauracjach są całkiem przystępne i zbliżone do naszych krajowych a często znacznie niższe. I należy pamiętać, że wieprzowiny to my tu raczej nie pojemy. Ale posiłek można spłukać dobrym miejscowym winem lub piwem miejscowym lub importowanym. Natomiast zakup alkoholu "na flaszkę na wieczór" bywa utrudniony, gdyż większość sklepów alkoholi nie sprzedaje a te, które taką sprzedaż prowadzą bywają dość rzadkie a czasem nieźle schowane - w supermarkecie w alkohol raczej się nie zaopatrzymy.
Jeśli chodzi o komunikację to między miastami najwygodniejsze są pociągi, ale generalnie wygodny przejazd wymaga znacznie wcześniejszej rezerwacji biletów. Natomiast w miastach praktycznie poza metrem w Taszkencie warto opierać się na rezerwacji pojazdów przez aplikację Yandex, której instalacja i obsługa wymaga trochę czasu. Plus jest taki, że obsługuje ona nie tylko język rosyjski i uzbecki ale też i angielski. Przejazdy są tanie i z zasady dostępność jest dobra.
Oczywiście konieczna jest karta telefoniczna lub e-sim. Co do e-sim to nasze telefony nie obsługują tej opcji, więc kupiliśmy na lotnisku kartę miejscowej sieci. Bez problemu, Karta Ucell za 100,000 UZS czyli niecałe 40 zł na miesiąc, szybki zakup, pomoc przy instalacji i aktywacji i przez cały pobyt bez najmniejszych problemów.
Na koniec kontakty z miejscowymi - generalnie bardzo miłe ale bez nadmiaru emocji. Grzecznie, pomocnie, miło ale bez szybkiej przyjaźni. Jednak miejscowa kultura ma nieco inne podejście do relacji międzyludzkich niż nasza.
Jednym zdaniem - doskonała podróż i może jeszcze kiedyś wrócimy...




































Brak komentarzy:
Prześlij komentarz