środa, 31 lipca 2024

Święta Góra Popa

 Kiedy podczas dojazdu wąską, krętą i mocno zatłoczoną drogą za oknem pojawia się ten widok to znak, że dojechaliśmy pod Górę Popa. Teraz jeszcze tylko znaleźć miejsce do parkowania, zrobić zdjęcie tablic rejestracyjnych naszego samochodu, żeby dało się go odnaleźć w masie podobnych pojazdów i można będzie ruszać na szczyt...


Tylko czy na pewno jest to Góra Popa? Przecież taką nazwę znajdziemy powszechnie, ale to co widzimy jako górę z klasztorem na szczycie to nie jest Góra Popa. Ją zobaczymy w oddali z tarasu widokowego i wtedy kilka słów o niej.


Natomiast miejscem pielgrzymek określanym nazwą Góra Poppa faktycznie jest wulkaniczna skała, tak zwany korek wulkaniczny o pionowych ścianach położony na południowy zachód od właściwej Góry Pop, wysoki na 657 m n.p.m. noszący nazwę Taung Kalat. Różnica poziomów między podstawą tej skały, gdzie rozpoczynamy wycieczkę do klasztoru a świątynnym tarasem wynosi sporo mniej, gdyż tylko 225 m.


Wspinaczkę na szczyt rozpoczynamy od przejścia przez bramę, której strzegą dwa ogromne białe słonie. Teraz do pokonania w drodze na szczyt pozostało nam już tylko 777 stopni. Całe szczęście, że ta niejako przyklejona do zbocza trasa jest zadaszona gdyż w pełnym słońcu trudno byłoby wspiąć się na szczyt...


Schody prowadzące na szczyt w dolnym odcinku to raczej wielki bazar a nie wejście do świątyni.


Nieco wyżej bazar się kończy a schody są utrzymywane w czystości przez służbę świątynną, która praktycznie przez cały czas schody zamiata i przegania natrętne małpy...


Po drodze jest miejsce na kilka przystanków, jak platforma przy tej złotej stupie...


Taung Kalat jest zasadniczo świątynią buddyjską, więc nie dziwi, że już po drodze mijamy na przykład taką kaplicę prezentującą Nauczającego Buddę.


Świątynia ta jest też świątynią Natów, duchów, o których pisałem już we wcześniejszym wpisie. Przypomnę tylko, że kult Natów jest starszy niż Buddyzm i prawdopodobnie wywodzi się jeszcze z wierzeń animistycznych, zakorzenionych w plemionach zamieszkujących Birmę. Czczonych Natów jest ogółem 37 i wszyscy oni mają swoje miejsce w Taung Kalat, chociaż tylko cztery z tych postaci były bezpośrednio związane z tym miejscem. A skoro Natów się czci, to trzeba im też płacić za opiekę czy pomoc, więc co krok mamy to skarbonki czy miejsca składania darów...



Już z prowadzących na szczyt schodów widać właściwy szczyt Góry Popa...


To ile tam jeszcze zostało, żeby dojść na szczyt? Kawałek. Tu można wybrać jedną z opcji - iść zadaszoną klatką schodową w lewo lub, jak my, w prawo.


Taung Kalat jest miejscem pielgrzymkowym, które odwiedzają setki a w święta tysiące mieszkańców Myanmar. A wiadomo, że pielgrzym to człowiek, który jeść potrzebuje i w kilku miejscach jeszcze przed szczytem lub też na dole po zejściu ze świątyni znajdują się miejsca, gdzie za nieduże pieniądze spożyć można całkiem przyzwoity posiłek, oparty na domowej robocie makaronie, warzywach i sosach - czasem podany jako zupa a czasem jako danie główne...



Pniemy się dalej po doklejonych do wulkanicznych skał schodach, zapomniałem dodać, że bosą stopą, gdyż już od bramy obowiązuje jak w każdej buddyjskiej świątyni zakaz wstępu w obuwiu...




Spojrzenie w dół ukazuje, że świątynia na szczycie nie jest jedynym obiektem kultowym w tej lokalizacji i na sąsiednich wzniesieniach znajduje się kilkadziesiąt mniejszych i większych stup.


Ale my pniemy się dalej na szczyt...



Klasztor, skała, na której stoi i cala okolica stanowią królestwo małp. Jest ich tu mnóstwo. Domagają się jedzenia i picia. Bardzo brudzą rozrzucając wszędzie pozostałości wyżebranego lub skradzionego jedzenia. Strażnicy świątyni odganiają je kijami i strzelają do nich ze służbowych proc ale przeganianie daje jedynie bardzo krótkotrwałe efekty...



Na szczycie znajduje się kilkadziesiąt mniejszych i większych konstrukcji - kaplice, stupy, budynki mieszkalne i kilka straganów z obiektami związanymi z kultem. Trudno opisać każdy z nich, oraz każdą z przedstawianych tu postaci, poza Buddą.  Niestety niewiele jest tu opisów w alfabecie łacińskim, a nawet te, które czasem się pojawiają niewiele wnoszą..


Najpierw trafiamy do kaplicy gdzie pod numerem 2417 widnieje napis: "Miejsce Spełniania Życzeń; Miejsce Pomyślności".  W tym przypadku można interpretować tę grupę jako Budda, stojący uczeń Ananda i z lewej strony postacie mężczyzny i kobiety składające dary.  Postument, na którym siedzi Budda obsypany jest kwiatami a wszędzie widać banknoty o mniejszych i większych nominałach. Za nadzieję na spełnienie życzeń trzeba płacić. Pieniądze są w naczyniu na jałmużnę, na kolanach Buddy, w rękach Buddy, przyczepione gumką do laski Anandy. Ba ktoś nawet był tak pomysłowy, że wepchnął zrolowane banknoty między uszy a szyję Buddy...


Obok kolejny Budda i kolejne bukiety kwiatów i pieniądze - tym razem poza misą jałmużniczą między głowami Węża Naga...



I trzeci Budda - tym razem z grupą postaci w tradycyjnych strojach, z których jedna trzyma nad nim parasol, druga wyciąga w jego kierunku tradycyjny pastorał, trzecia gra na muszli a czwarta na tradycyjnej birmańskiej harfie...
 

W każdej świątyni muszą być dzwony - mniejsze czy większe, takie, których dźwięk ma zwrócić uwagę bóstw, że jesteśmy tu i oddajemy im cześć. Na szczytowym tarasie dzwonów jest sporo, w różnych miejscach a w przypadku każdego z nich warto zwrócić uwagę na bardzo misternie zdobione postaciami ludzi, zwierząt czy mitologicznych stworów, ich zawiesia.




Są kaplice, gdzie obok Buddy czci się wielebnych mnichów szczególnie zasłużonych dla lokalnej świątyni...


Z tarasu świątyni rozciągają się wspaniałe widoki na okolicę, bardzo odmienną od widoków w Bagan. Oczywiście trudno byłoby nie podziwiać widoku w kierunku północno-wschodnim, gdzie znajduje się właściwa Góra Popa.


Góra Popa to uśpiony stratowulkan wznoszący się na wysokość 1518 m n.p.m. należący do pasma górskiego Pegu. Przypuszcza się, że nazwa góry pochodzi od słowa oznaczającego "kwiat" w sanskrycie.


Góra zbudowana jest głównie z bazaltu, materiału piroklastycznego i pumeksów. Elementem wulkanu jest kaldera szeroka na 1.6 km i głęboka na 850 m. Na zboczach wulkanu spotkamy pięć różnych typów lasu, w tym mający swój początek od plantacji, która rozrosła się dziko las drzewa sandałowego. Natomiast najpopularniejszymi uprawami na żyznych wulkanicznych glebach są warzywa i owoce. Poza tym na terenach tych występują piękne dzikie i uprawiane kwiaty.  


Co do zwierząt zamieszkujących te tereny to najliczniej reprezentowane są langury i makaki. O ile te pierwsze żyją sobie spokojnie w lasach i od ludzi stronią to te drugie są nieznośne, czego doświadczają turyści i pielgrzymi odwiedzający sanktuaria w okolicy oraz Taung Kalat, gdzie makaków jest zatrzęsienie...


Z daleka widać, że szczyt Góry Popa wykorzystywany jest jako doskonałe miejsce dla stacji przekaźnikowej sieci telekomunikacyjnych...


A na zboczach powstają coraz to nowe obiekty kultu.



Jeśli chodzi o makaki, to ich obecność bywa często mocno uciążliwa. Czasami dochodzi między nimi do zaciekłych walk o miejsce czy zdobycz...





Najczęściej jednak, gdy już uda im się coś wyżebrać lub ukraść szukają spokojnego miejsca na skonsumowanie fantów...






Kaplice i inne obiekty na szczycie Taung Kalat nie stanowią jednolitego planu zagospodarowania. Pochodzą z różnych okresów, mają bardzo zróżnicowany kształt i wyposażenie zależne od pomysłu fundatora, pomysłu czasem dość kiczowatego, szczególnie jeżeli chodzi o wnętrza...




I praktycznie przy każdym obiekcie lub grupie obiektów koniecznie musi znajdować się tabliczka upamiętniająca fundatora. A fundatorzy ci pochodzą z całego świata i są to najczęściej emigranci lub firmy prowadzone przez emigrantów.




Między kaplicami działa stanowisko kosmetyczne... Wiadomo: szczyt, wiatr, słońce - można się opalić. A przecież opalenizna nie jest wśród mieszkanek Myanmar pożądana. Czym skóra bielsza  tym wyższy status. Opalona skóra to znak niskiego społecznego statusu - znaczy, że kobieta pracuje fizycznie na otwartej przestrzeni, najczęściej jako rolniczka, chłopka uprawiająca kawałek ziemi. Tak więc ochrona skóry przed promieniami słońca to bardzo istotne zadanie, szczególnie gdy zasobność portfela nie pozwala na zakup relatywnie drogich a nawet bardzo drogich kosmetyków wybielających.  


Pasta tanaka powstaje przez rozcieranie na drobny pył kory, drewna lub korzeni drzewa tanaka z dodatkiem minimalnej ilości wody, na płycie łupkowej zwanej kyauk pyin


Pasta tanaka ma bardzo długą historię. Wiadomo, że stosowana była już w XI w. ponieważ kobiety na pochodzących z tego okresu malowidłach w jednej z pagód w Bagan. W literaturze pojawia się nieco później bo w XIV w. A do Tajlandii tanaka trafiła podczas kampanii wojskowych birmańskich królów Bayinnaung, Alungpaya i Bodawpaya  w XVIII w.


Po ponad 1000 lat stosowania, tanaka doczekała się w 2010 r naukowego opracowania w ramach badań Uniwersytetu Chulalongkorn w Bangkoku i Uniwersytetu Londyńskiego. Badanie to wykazuje, że kora drzewa tanaka jest antyoksydantem, posiada właściwości przeciwzapalne i pochłania promieniowanie ultrafioletowe. Dodatkowo, tanaka jest inhibitorem tyrozynazy, enzymu wyzwalającego syntezę melaniny a więc jednocześnie hamuje przebarwianie się skóry czyli popularne opalanie...   


Wśród obiektów w Taung Kalat można odnaleźć wiele symboli narodowych czy plemiennych. I tak jedno z niewielkich czedi spoczywa na narodowym ptaku Monów - Hamsa.


Co się świeci jest piękne - w myśl tej zasady wiele ścian we wnętrzach kaplic pokryte jest wzorem lustrzanej mozaiki...





W buddyjskiej świątyni brakowałoby istotnego elementu, gdyby nie pojawiły się tam odciski stopy lub stóp Buddy. No i niedopatrzeniem byłoby niepozostawienie tu odpowiedniego datku...



Działalność miejscowych makaków i w konsekwencji miejsca najcenniejsze, szczególnie złocone dachy i elementy rzeźbiarskie grodzi się przed nimi drutem "żyletkowym".


Trudno mi to wytłumaczyć dlaczego, ale najbardziej pozytywne wizualnie wrażenie wywarły na mnie dwie złocone konstrukcje po północnej stronie tarasu.




Może w przypadku tego rodzinnego pomnika przyczynił się do polubienia biały zając na jednym z boków podstawy


Drugim nieodzownym elementem w buddyjskich świątyniach jest gong, zazwyczaj zawieszony na pięknie zdobionej ramie. 


Nie udało nam się ustalić kogo reprezentuje niewielki złoty pomnik jeźdźca na złotej kuli...



Wśród tego artystycznego rozgardiaszu jest sporo elementów ciekawych i ładnie wykonanych, jak ten smok...


Za drzwiami, których strzegą złote smoki taka oto kaplica. 




Obok konstrukcja z pagodowym czteropoziomowym dachem i szklonymi ścianami zabezpieczonymi stalową konstrukcją. A w jej wnętrzu główny i największy dzwon w Taung Kalat, do którego nijak podejść bliżej się nie da..



Złoty mnich jak zawsze prosi o jałmużnę i na skąpstwo pielgrzymów narzekać nie może...


Kolejna kaplica zbudowana jest wokół zielonego filaru na dole którego wbudowane są nisze zawierające niewielkie posążki Buddy w różnych pozycjach. To Kaplica Dni Tygodnia. Każdy dzień ma swojego Buddę - patrona i opiekuna i od tego, w którym dniu tygodnia wyznawca przyszedł na świat opiekuje się nim odpowiedni Budda, któremu oczywiście należy sypnąć groszem. Wśród tych dni wyjątkowa jest środa, której patronują dwie postacie - przed i popołudniowa...


W kolejnej kaplicy posąg Buddy oprawiony jest w pięknie rzeźbiony motywami roślinnymi złocony stelaż. No i oczywiście skarbonek i datków zabraknąć nie może...


I jeszcze jedna złota "rodzinna" stupa gdzie każdy element poświęcony jest innej osobie...






Jeszcze kilka kaplic Natów.


Wśród Natów z Góry Popa bardzo popularną parą są Byatta i Mai Wunna. Byatta był królewskim sługą pochodzenia indyjskiego, który potrafił bardzo szybko biegać. Jego zadanie na królewskim dworze polegało na tym, że, czasem kilka razy dziennie, biegał z Bagan pod Górę Popa, aby dostarczać na królewski dwór stale świeże kwiaty. Podczas takiej wyprawy spotkał Mai Wunna, kobietę - ogrzycę, która jadła kwiaty, żyjącą na zboczu góry i zakochał się w niej. Z tego związku urodziło się dwóch synów brani Shwe Phyin. Król Anawrahta związku nie zaakceptował i z jego rozkazu Byatta stracił życie. Dowiedziawszy się o tym Mai Wanna zmarła ze smutku. Oboje stali się Natami i zamieszkują górę Taung Ma-gyi czyli Górę Popa. Synkowie okazali się być nieodpowiedzialni i nie wywiązali się z nałożonego na nich obowiązku budowy pagody, za co król ich również skazał na śmierć. Jednak po śmierci duchy Shwe Phyin przebłagały króla a ten dał im pewne prawa i teren do zarządzania. I tak bracia Shwe Phyin stali się kolejnymi Natami z Góry Popa...


Na koniec dodać można, że Góra Popa i sąsiednie Taung Kalat miały  być siedzibą czarnoksiężników i alchemików ale legend odnośnie tych postaci nie udało nam się odnaleźć (zapewne istnieją jedynie w materiałach w języku lokalnym).


Wystarczy. Obeszliśmy wszystko, weszliśmy wszędzie gdzie się dało więc pora wracać po tych 777 schodach...




Po drodze mijamy jeszcze bijące ze skały cudowne źródełko. Źródełko wypływa ze skalnej wnęki, którą nazwano jaskinią modlących się.




Jeszcze raz mijamy taras gastronomiczny... A po twarzach pań oferujących dania swojej kuchni widać, jak popularne jest stosowanie pasty tanaka.





A podczas dalszej podróży schodami w dół zostało nam już tylko uważnie obserwować makaki...














A już na dole, gdy minęliśmy strzegące wejścia lwy...



... spotkaliśmy Pana Mnicha, który tak jak my, po męczącej części dnia też musiał zapalić...


A co było dalej już w kolejnym wpisie...