piątek, 28 czerwca 2024

Z Bago nad Jezioro Inle

Wracamy do hotelu Amara Gold po małym spięciu z naszym tuk-tukowcem, który bardzo chciał skasować nas ostrzej niż należało, ale wszystko zakończyło się pozytywnie.

A pod hotelem czekał już na nas nasz samochód zamówiony na transfer nad jezioro Inle. Okazało się, że termin, w którym odwiedziliśmy Myanmar najszczęśliwszy nie był gdyż właśnie teraz zbliżały się długie święta, na które Birmańczycy masowo podróżują do rodzin i o miejscach w autobusach czy pociągach nie było nawet mowy. No to jest prywatny transfer. Cała noc przed nami, bo do kolejnego hotelu mamy 330 km. Jest dwóch kierowców, więc w drogę...


Po wyjeździe z Bagan wjeżdżamy na autostradę Yangon - Mandalay i tą drogą zmierzamy w kierunku nowej stolicy Myanmar - Naypyidaw. 



Przed wyjazdem z Bago nie zjedliśmy kolacji. Zbliża się północ i chęć na wrzucenie czegoś na ząb wzrasta w postępie geometrycznym. Po kilku wspomnieniach, że coś byśmy przekąsili zatrzymaliśmy się na 56 km od Bago a 76 od początku autostrady w Rangunie na odpowiedniku naszego MOP. I tu w restauracji 76 Mile Food Court okazało się, że można zjeść całkiem niezły acz trudny do zamówienia posiłek. Karta tylko w lokalnym języku. Ale kelnerka mówiąca po angielsku pomogła i wybrnęliśmy z problemu...





Jak widać po minie Małego dobre jedzenie poprawia humor. A przed nami jeszcze prawie 300 km...


Nasi kierowcy, po zatankowaniu paliwa na stacji Regency w Dekkhina Thiri wybrali w nocy krótszą drogę trasą AH1. Okazało się, że niby wiedzą, ale nie do końca jak jechać. Przy okazji zobaczyliśmy na przykład taki śliczny przejazd kolejowy i trzeba było zawracać...


Nad ranem zaczęło się robić nieco mniej ciekawie. Dojazd do Inle w ostatnim odcinku prowadzi krętą drogą przez góry. Jak by mało było tego, że droga z ostrymi zakrętami, raz w górę, raz w dół to jeszcze "dla ułatwienia" trwały na niej roboty drogowe skutkujące masą zwężeń i drobnych objazdów a nasi panowie kierowcy zaczęli wyraźnie odczuwać zmęczenie i prawie przysypiać. Kilka razy niewiele brakowało, żeby z drogą się pożegnać. Ale adrenalina być musi (może niekoniecznie...). Ostatni odcinek drogi prowadził przez kilka kilometrów drogą dość wąską na dodatek po obu stronach obsadzoną gęsto wyrastającymi prawie z asfaltu drzewami... Tu już pilnowaliśmy naszych kierowców przez cały czas. Ale dojechaliśmy i to pozytywny koniec tej podróży.
Do naszego hotelu Emperor dojechaliśmy około 5 rano. I na szczęście nasz pokój na nas czekał...



Zanim poszliśmy się nieco zdrzemnąć mieliśmy jeszcze okazję pooglądać wschód słońca... Zapowiadał się piękny dzień...










Zanim ruszymy dalej chwila odpoczynku... 

środa, 26 czerwca 2024

Zwiedzania Bago ciąg dalszy

Nie opuszczamy jeszcze terenu dawnego pałacu królewskiego tylko przenosimy się do drugiej z odrestaurowanych tutaj budowli.


Sala Tronowa Bhammayarthana zwana też Salą Pszczelą ze względu na dekoracje odrestaurowana została w 1995 r.




W oryginalnym pałacu budynek ten mieścił prywatne apartamenty królewskie. 




Uważa się, że tutaj król miał swoją sypialnie oraz salon.




To prawdopodobnie na tym podwyższeniu stało królewskie łoże.





W budynku tym znajduje się też kolejny królewski tron. Tyle, że tutaj osłonięto go szklaną ścianą, więc do zdjęć nie za bardzo się nadaje...




Na vis-a-vis Sali Tronowej Bhammayarthana znajduje się niewielki pawilon Suphankanlaya prezentujący galerię Głównej Królowej z czasów króla Bayinnaunga.


Między drzewami obok Sali Tronowej Bhammayarthana znajduje się niewielki staw a na nim model królewskiej barki Karaweik...






Jeszcze widok na szczyt Pagody Shwemawdaw...



I jedziemy dalej. A naszym kolejnym celem jest Pagoda Hinthagon. Wejścia bronią dwa tradycyjne lwy a nad nim procesja arhantów podąża za swoim Nauczycielem. A przed nimi dwa kultowe ptaki Monów.


Legenda głosi, że kiedyś tereny gdzie obecni znajduje się Bago były zalane morzem, Jednak w jednym miejscu z wody wystawał kawałeczek wzgórza i to na nim, jako jedynym dostępnym miejscu usiadły dwa ptaki Hintha, a że miejsca było niezmiernie mało samica usiadła na grzbiecie samca. A wtedy wody opadły i w tym miejscu powstało historyczne Hongsawadee, znajdujące się na terenie dzisiejszego Bago. Natomiast na wzgórzu gdzie usiadły ptaki postawiono pagodę od ich nazwy w języku Monów nazywając to miejsce Hinthagon.
Ponieważ zespół świątynny wznosi się na wzgórzu trzeba się do niego wspiąć po schodach, wzdłuż których trwa lokalny targ pamiątek i nie tylko.


Okazuje się, że poniżej poziomu świątyni znajdują się specjalne sale, w których coś się dzieje - i z okna na poziomie podłogi mogliśmy zajrzeć do jednego z takich pomieszczeń. Odbywała się tam właśnie ceremonia wielbienia Nata czyli nat pwe.
 Ceremonie takie są w Myanmar dość popularne, bo przecież Nat to według ich wierzeń duch opiekuńczy, więc należy wznosić do niego modły jak w kościele katolickim do jakiegoś świętego. Tutaj ceremonię odprawiał kapłan, lub może kapłanka, czego nie udało nam się ustalić, będący medium. Ceremonia taka jest świętem rodzinnym, ale gdy zauważono, że oglądamy jej przebieg przez okno, zapraszano nas, by się przyłączyć. Szkoda, że nie mieliśmy zbyt wiele czasu i musieliśmy podziękować. Taka impreza jest wydarzeniem drogim. Według różnych źródeł potrafi kosztować nawet do około 300 dolarów. A do tego dochodzą dary dla danego Nata. 



Cała ceremonia odbywa się przy akompaniamencie bardzo głośnej i powiedziałbym dość męczącej w słuchaniu tradycyjnej muzyki birmańskiej. wykonywanej przez zespół nazywany hsaing waing. Taki zespół składa się z sześciu do 10 muzyków a instrumentarium to głównie instrumenty perkusyjne - bębny, bębenki, talerz czy gongi, piszczałki, cymbały i bambusy, a wszystkiemu temu zgiełkowi towarzyszy śpiew... Podczas ceremonii wielbienia Nata zespół nat hsaing wykonuje muzykę w szybkim tempie. Wszystkie bębny i bębenki są strojone przez muzyków przy pomocy specjalnej pasty zwanej pat sa, której odpowiednią ilość wciera się w skórę bębna. Podczas nat hsaing, głośny dźwięk bębnów ma dostarczać energii wzmacniającej medium podczas wykonywania uduchowionych tańców...  Pat waing czyli "krąg bębnów" jest jednym z najciekawszych instrumentów w takim zespole. Składa się on z 21 bębnów zawieszonych w kolejności od największego do najmniejszego na metalowej ramie. Instrument ten podczas wykonywania utworów odgrywa wiodącą rolę i pozostałe instrumenty kapeli oraz "wokaliści" dostosowują się do niego. W konsekwencji to muzyk grający na nim musi uważnie dostosowywać akompaniament do zachowania medium...


A dla medium, jak dla każdego kapłana, niezależnie od religii, podstawowym obiektem zainteresowania jest oczywiście kasa... A tej przepływa tu jak widać sporo i to w banknotach o wysokich nominałach. Oczywiście medium współpracuje z zespołem muzycznym i wypłaca mu należną działkę...






A tak wygląda to na żywo na krótkim nagraniu...


Pagoda Hinthagon nie jest obiektem zbyt starym. Wprawdzie pierwsza pagoda została tu wzniesiona już w XVI w. to jednak obecny budynek powstał w roku 1924, a jego architektem był Pustelnik U Khanti, którego projekty realizowane były głównie w Mandalay.










Jak w wielu świątyniach w Myanmar, Kambodży czy Tajlandii tutaj też częstym obiektem kultu jest posąg Szmaragdowego Buddy, będący kopią znacznie mniejszego kultowego posągu znajdującego się w Pałacu Królewskim w Bangkoku.





Z tarasu widać za mgłą pagodę Shwemawdaw - najwyższą w Myanmar.


I właśnie pagoda Shwemawdaw jest kolejnym punktem na naszej trasie zwiedzania Bago.


Pagoda Shwemawdaw (pisane też jako Shwe Maw Daw) jest jednym z "najświętszych" miejsc w Myanmar. 


Widziana wcześniej z Pagody Hinthagon Pagoda Shwemawdaw jest niejako jej przeciwieństwem, gdyż jej historia jest znacznie dłuższa. Wzniesiona została przez króla Monów już w IX w. Początkowo jej wysokość wynosiła 23 m (inne źródłą podają 21 m) a jej wnętrze skrywało dwa włosy Buddy jako relikwie. Do roku 840 podwyższona została do 27 m. W kolejnych latach była odnawiana i powiększana. W roku 982 a następnie w 1385 do relikwii włosów dodano relikwie zęba Buddy. Po raz pierwszy świątynia została zniszczona w 1757 r. podczas powstania Monów przeciwko Birmańczykom, jednak po tych zniszczeniach została odbudowana. Niestety Bago i całe Myanmar leży na terenach, gdzie występują trzęsienia ziemi. I tak pagoda została uszkodzona w trzęsieniu ziemi w 1917 r. oraz całkowicie zniszczona aż do podstawy w 1930 r. W tym przypadku nie wzniesiono jednak całkowicie nowego obiektu tylko w latach 1952 - 1954 świątynię odbudowano. Tym razem jednak stupa otrzymała wysokość aż 114 m. A to czyni ją najwyższą w Myanmar, wyższą nawet o 15 m od słynnej Pagody Shwedagon w Rangunie 


Jak we wszystkich wielkich świątyniach wokół stupy wzniesiono wiele innych budowli jako kaplice czy sale modlitewne...




Pomieszczenia, w których znajdują się ważne obiekty w birmańskiej architekturze kryte są wielopoziomowym dachem zwanym dachem pyatthat. Taki dach ma z zasady nieparzystą liczbę poziomów od 3 do 7. W kaplicy na zdjęciu architekt nieco poszalał i poziomów tych jest aż 9... 







Wśród budowli kompleksu pagody Shwemawdaw jedna z kaplic ma dość niecodzienną budowę. Nazywa się My Sushi Zambu Ave... 


Czyżby odpowiednik naszej szopki? Nie. To podróż relikwii Buddy...






Tu także trafiamy na ceremonię oddania chłopców pod opiekę Buddzie - coś na kształt naszej komunii. Tyle, że tutaj ceremonia dotyczy tylko chłopców i w głównych obrzędach mogą bezpośrednio uczestniczyć tylko mężczyźni. Kobiety mogą przyglądać się z odpowiedniej odległości , do procesji dołączają niosąc dary dopiero na końcu pochodu. Tak więc wystarczy tu "ojciec chrzestny" zaś "matka chrzestna" jest zupełnie zbędna...






Jeszcze krótki filmik z tej ceremonii.



Ze względu na zawartość relikwii i wielkość pagoda Shwemawdaw nazywana też jest "Wspaniałym Złotym Bogiem"... 












Jednym z cenniejszych zabytków w pagodzie jest dzwon podarowany przez króla Dhammazedi, XVI króla Hanthawaddy, który rządził w latach 1471–1492.


Tak do konsumpcji, ale i na dary do świątyni przygotowywane są owoce winodani wachlarzowatej, borasusa wachlarzowatego czy też winnej palmy (a to tylko kilka z wielu nazw jakie nosi produkujące je drzewo). Poza tym sok z tych owoców wykorzystywany jest do produkcji cukru palmowego i wina palmowego, ich miąższ jest jadalny.



Bago słynie też z dwóch posągów leżącego Buddy. Jeden, na otwartym powietrzu znajduje się w świątyni Myatharlyaung natomiast drugi w świątyni buddyjskiej Shwethalyaung (lub Shwe Tha Lyaung). Do posągu idzie się najpierw przez wielką salę która jest jednocześnie wielkim bazarem typu mydło - powidło z dominacją różnego rodzaju dewocjonaliów...



Następnie trzeba wspiąć się po kilku schodach, aby dotrzeć do faktycznie gigantycznego posągu Złotego Odpoczywającego Buddy. Ma on przedstawiać Buddę na krótko przed śmiercią i osiągnięciem stanu Nirwany...


Posąg  faktycznie jest olbrzymi. Mierzy sobie 54.88 m długości i 16 m wysokości. Budda odziany jest w złotą szatę a jego stopy spoczywają na delikatnie zdobionej poduszce... 
Historia Buddy Shwethalyaung jest bardzo długa. Posąg powstał z roku 994 z fundacji króla  Monów Mingadeipka. Napraw dokonano za króla Dhammazedi w XV w. Po upadku Bago w 1757 r. posąg popadł w zapomnienie i po prostu zarósł zielenią. Odkryto go przypadkiem w 1881 r. podczas budowy kolei. Posąg odnowiono i nakryto pawilonem (tazaung).  



Co do stóp Buddy to nie zostały one pokryte 108 symbolami tylko ozdobione złotym wzorem. Ta stopa ma 7.77 m długości a paluch to 1.87 m długości...




Imponujące są też wymiary elementów twarzy. 6.86 m to długość twarzy. Ucho liczy sobie 4.57 m. Usta, powieka, nos i brew mierzą po 2.29 m. Oko - 1.14 m. 


Dłoń Buddy mierzy 6.71 m a mały palec tylko 3.05 m. 


Głowa spoczywa na czteropoziomowej, bogato zdobionej konstrukcji, której pierwsze trzy poziomy dekorowane są kasetonami z obrazami przedstawiającymi legendę związaną z posągiem. Według niej syn króla Mingadeipka w pobliskiej wiosce spotkał kobietę Monów, która była oddaną wyznawczynią Buddy. Książę ożenił się z nią i zabrał ją do pałacu. Tutaj kobieta ta nie oddała pokłonu posągowi króla tylko figurkom Buddy. Rozzłoszczony król kazał kobietę zabić za nieoddanie czci odpowiedniej postaci. Kobieta zaczęła modlić się do trzech buddyjskich wartości i wtedy posąg króla, którego czcił król rozpadł się. Król przestraszył się, zdał sobie sprawę, że czcił niewłaściwego boga i nakazał wzniesienie wielkiego posągu Buddy. Kobieta została uratowana... 



Zbliżamy się do końca dzisiejszego zwiedzania. Zostało nam ostatnie miejsce pagoda Kyaik Pun. To miejsce wyjątkowe. Ale zanim wejdziemy do świątyni obserwujemy grupę buddyjskich mniszek...



Kyaik Pun Pagoda powstała w roku 1476 na rozkaz oddanego Buddysty i Króla Królestwa Monów Hanthawaddy o imieniu Dhammazedi. Powstał wysoki na 27 metrów pomnik przedstawiający cztery postacie Buddy spoglądające w cztery strony świata. Czy jest to ten sam Budda?  


Otóż nie. Mamy tu przedstawionych czterech Buddów, którzy osiągnęli nirwanę. Są to wspomniani we wcześniejszym artykule Kassapa Budda, Kakusandha Budda, Konagamana Budda oraz Gautama Budda.





Według legendy posągi te budowały dwie siostry, które ślubowały pozostanie do śmierci w czystości. Jednak jedna z nich złamała to ślubowanie i wtedy posąg Kassapa Buddy zawalił się... (po czasie go odbudowano).





Słońce chyli się ku zachodowi, więc czas wracać ze zwiedzania do hotelu Amara Gold, gdzie rozpocznie się kolejny etap naszej przygody w Myanmar...