poniedziałek, 1 września 2025

Targ na przełęczy i meczet Bibi Khanym

Droga z Shahrisabz do Samarkandy to ta sama droga, którą tu przyjechaliśmy, tylko w odwrotnym kierunku, wydaje się mijać jakoś szybciej. Początkowo dobra droga wznosi się pod niewielkim kątem ku górom.




A gdy wspięliśmy się już całkiem wysoko zatrzymujemy się na jednym z punktów widokowych na dolinę, która pozostała za nami...







Spotkania w drodze pokazują jak daleko jeszcze uzbeckiej wsi do XXI w...



I gdy jesteśmy już praktycznie pod samą przełęczą zatrzymujemy się w miejscu oznaczonym na mapach google jako Pereval Kurt Tsentr. Mniej więcej w tym miejscu przekraczamy granicę między wilajetem kaszkadaryjskim a wilajetem samarkandzkim. W tym miejscu powstał sporej wielkości parking na którym rozgościł się targ produktów i wyrobów miejscowych.



Chodzimy sobie między straganami i o ile część oferowanych produktów jak rodzynki, suszone morele, czereśnie czy niektóre zioła były łatwo rozpoznawalne to jednak sporo produktów wymagało dłuższego zastanowienia lub pytania, aby dowiedzieć się co to jest..



Bardzo dużą grupą produktów wzbudzających ciekawość były takie oto kulki lub kostki o różnych odcieniach, czasem dodatkowo pokryte jakąś kolorową substancją...


Okazuje się, że są to różnego rodzaju sery z mleka owczego, koziego lub krowiego, "czyste", solone, wędzone czy też dojrzewające a często uzupełniane dodatkami smakowymi, na przykład obtaczane w papryce.








Wśród ziół łatwo jest rozpoznać tymianek, miętę czy majeranek natomiast sporo innych to zioła endemiczne, stosowane w ludowej medycynie, zbierane w górach w odpowiednim czasie i stanie dojrzałości.




Miejscowi turyści bardzo chętnie kupują mieszanki ziołowych herbatek, które mają mieć nie tylko właściwości smakowe, ale też i lecznicze.



Trochę dziwiło sąsiedztwo żelków czy cukierków podobnych do MM z migdałów czy orzechów.





A po tym targu już tylko droga w dół.



Przy drodze królują straganiki z rabarbarem.




Przed 16:30 jesteśmy już w Samarkandzie i mamy jeszcze czas, by odwiedzić kolejne zabytki i nie tylko. Kierowca podwozi nas pod najbardziej znany bazar miasta Siyob, ale zanim tam pójdziemy zwiedzimy najpierw to co było kiedyś największym meczetem Samarkandy - meczet Bibi Khanym.


Już z daleka widać potężną błękitną kopułę oraz gigantyczne pylony portalu.


Rzut oka od frontu pokazuje jak potężna musiała to być budowla zanim została poważnie zniszczona.




Bywa tak, że wspaniałe pomysły poparte wręcz nieograniczonymi zasobami finansowymi ponoszą klęskę. I tak stało się z wielkim projektem Tamerlana - meczetem Bibi Khanym. Po zwycięskiej wyprawie wojennej do Indii, Tamerlan wracał do stolicy w 1399 r. z niewiarygodnymi wręcz łupami, których wartość była niewyobrażalna. Wystarczy powiedzieć, że w trakcie tej wyprawy "do niewoli" trafiło 95 wojskowych słoni indyjskich i to je objuczono zdobycznymi skarbami. Natychmiast po powrocie do Samarkandy Timur wyraził wolę wzniesienia gigantycznego na owe czasy meczetu, który mógłby podczas piątkowej modlitwy pomieścić wszystkich mieszkańców miasta płci męskiej. Szacuje się, że w modlitwie tej mogłoby uczestniczyć nawet ponad 10000 wiernych.  


Meczet budowano na planie prostokąta o długości 167 m i szerokości 109 m. Na tym planie powstał główny budynek meczetu nakryty kopułą o wysokości około 40 m. Otaczające go galerie, wysokie na około 7 m, w parterze nakryte były dachem złożonym z ogromnej ilości niewielkich kopuł wspartych na około 400 marmurowych kolumnach. Dodatkowo w połowie długości skrzydeł bocznych wewnętrzne  portale boczne zwrócone ku dziedzińcowi nakryte zostały mniejszymi kopułami. Na dziedziniec prowadził gigantyczny portal wysoki na ponad 40 m. Ten plan uzupełniały cztery narożne minarety oraz dwa minarety z boków portalu głównego. Na skutek tak rozbudowanej struktury pozostała wolna przestrzeń dziedzińca, nie nakryta galeriami, ograniczona została do prostokąta o wymiarach 78 na 64 m. Piękny pomysł, piękne marzenie. Niestety rzeczywistość zweryfikowała plany. 


Zamierzenie przerosło zdolności techniczne budowniczych. Wybudowany, prawie gotowy portal główny nie spełniał oczekiwań Timura - był za mały, więc kazał go zburzyć, odpowiedzialnych za budowę skrócić o głowę i rozpocząć budowę od nowa, pod jego bezpośrednim nadzorem. Według zapisków Ambasadora Hiszpanii na dworze Timura -  Clavijo - Timur osobiście doglądał budowy i pracującym tam robotnikom rzucał kawałki mięsa oraz złote monety, żeby zachęcić ich do wydajniejszej pracy. 


Postęp budowy nie był jednak po myśli władcy, gdyż na przykład bęben i kopuła meczetu były zbyt ciężkie, co wymagało zmian, poprawek i wzmocnień. Jednak w 1404 r po powrocie Tamerlana z kolejnej wyprawy wojennej cała budowla była już prawie gotowa. Na przełomie 1404 i 1405 r Timur wyruszył na wyprawę wojenną by opanować Chiny. Tym razem jednak spełniła się przepowiednia i nie powrócił jako zwycięstwa, gdyż zmarł w lutym 1405 r. Do Samarkandy ale jako gotowe do pochówku zwłoki wielkiego władcy.


Początkowo jego następcy starali się naprawiać co się dało, jednak władający w latach 1533/4-1598  Abdullah Khan II (Abdollah Khan Ozbeg) podjął decyzję o zaprzestaniu prowadzenia prac niezbędnych dla utrzymania integralności meczetu. Po tej decyzji meczet zaczął powoli popadać w ruinę.


Warto pamiętać, że Samarkanda położona jest na terenach aktywności sejsmicznej i kolejne trzęsienia ziemi przyspieszały jedynie kolejne etapy przekształcania wspaniałego meczetu w ruinę. I tak na przykład w trzęsieniu ziemi w 1897 r zawalił się łuk portalu głównego. Według dokumentacji fotograficznej z 1905 i 1915 r kopuła meczetu pękła a dwie kopuły boczne zawaliły się.




Po włączeniu Uzbekistanu w sowieckie ZSRR komunistyczna władza nie była zainteresowana konserwacją czy odbudową obiektów historycznych wskazujących na niegdysiejszą potęgę tych ziem a szczególnie "w niełasce" był Timur i jego dzieła. Dodatkowo świecka władza nie widziała sensu restauracji obiektów sakralnych....... Bibi Khanym dalej popadał w ruinę.




Dopiero w latach 1970 zdecydowano się na przynajmniej minimalne zabezpieczenie pozostałości przez oszalowanie ruin. 




Poważna zmiana nastąpiła dopiero po rozpadzie ZSRR i odzyskaniu przez Uzbekistan niepodległości. Pierwszy prezydent Uzbekistanu, Islam Karimov, widział w dziedzictwie Tamerlana potencjał na budowanie dumy narodowej i pod jego przywództwem przystąpiono do podnoszenia z ruin tego, co przywracało Uzbekom poczucie wielkości i niegdysiejszej świetności. Do odbudowy Bibi Khanym przystąpiono na poważnie w latach 1980. A odbudowywać jest co, bo nawet po latach prac obraz znacznej części obiektu przedstawia się tragicznie...


Spękane mury, odpadające mozaiki, kruszące się elementy konstrukcyjne... to wszystko praca na lata i jeszcze w połowie drugiego dziesięciolecia XXI w. końca prac nie widać... 




Na chwilę obecną obiekt jest odgruzowany, zabezpieczono wszystkie kopuły i pokrywające je błękitne kafle, uzupełniono część mozaik - ale prace konserwatorskie wymagają trzech rzeczy - czasu, specjalistów i przede wszystkim pieniędzy. Z tych trzech elementów tylko ten pierwszy dostępny jest praktycznie bez ograniczeń i jak wszędzie w Azji tak i tutaj miejsca na pośpiech nie ma... 








Realizacja rekonstrukcji Bibi Khanym nie wszystkim specjalistom przypada do gustu. Są tacy, którzy podkreślają, że przez zastosowanie nowoczesnych materiałów (przez nie do końca wykwalifikowanych wykonawców) wykonane prace można byłoby porównać do "operacji chirurgii plastycznej przeprowadzonej przez rzeźnika"... 


Na środku dziedzińca znajduje się marmurowy, bogato rzeźbiony, obudowany szklaną klatką piedestał pochodzący z czasów Timura, na którym spoczywa ogromny egzemplarz Koranu. Według legendy jest to Otomański Koran przywieziony do Samarkandy przez Timura z jednej z wojennych wypraw.






Opuszczamy Bibi Khanym z nadzieją, że może kiedyś uda nam się jeszcze zobaczyć to dzieło uzbeckiej architektury w pełnej krasie i udajemy się na sąsiadujący z największy targ Samarkandy. Ale o tym już w kolejnym wpisie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz