środa, 12 marca 2025

Fergana i pierwszy uzbecki targ

 Z Rishtan do Fergany jest zaledwie 50 km trasą o przyzwoitych parametrach. Po drodze oglądamy żyzne pola, sady, winnice i ogrody. W końcu Dolina Fergany jest oazą otoczoną praktycznie pustynnymi wzgórzami. I przez cały czas za wzgórzami po prawej jest już granica z Kirgistanem.


Miasto Fergana nie jest ani duże ani specjalnie historyczne czy zabytkowe. Wprawdzie osadnictwo i wydobycie metali miało tu miejsce już w V w. p.n.e. to jednak z historycznych obiektów nie zachowało się nic.  
Fergana powstała dopiero w 1876  jako miasto garnizonowe w imperium rosyjskim po aneksji Chanatu Kokandzkiego. Pierwotnie nowe miasto nosiło nazwę Nowy Margelan ale w roku 1907 nazwę zmieniono na Skobielew (na cześć Michaiła Skobielewa - rosyjskiego generała, który wyjątkowo odznaczył się podczas kampanii podboju Azji Centralnej oraz masakrą kilkunastu tysięcy wojskowych i cywilów w bitwie o Geok Tepe w 1881 r. i pierwszego Gubernatora Wojskowego Doliny Fergany). Ostatecznie nazwę zmieniono jeszcze raz w 1924 r na obecnie obowiązującą - Fergana. Po uzyskaniu niepodległości przez Uzbekistan na wjeździe do miasta powstała wysoka na 14 metrów brama wjazdowa nazwana Bramą Niepodległości.


Dzisiejsza Fergana to nowe miasto przemysłowe, z nową, głównie wywodzącą się z czasów władzy imperialnej Rosji i państwa socjalistycznego, zabudową oraz przemysłem petrochemicznym, nawozów sztucznych i tworzyw sztucznych. Główną atrakcją miasta jest teatr mieszczący się w dawnej rezydencji rosyjskiego gubernatora i kilka pomników, w tym wybitnego uzbeckiego astronoma z IX w o skomplikowanym nazwisku Abū al-ʿAbbās Aḥmad ibn Muḥammad ibn Kathīr al-Farghānī, znanego również w wersji uproszczonej jako Alfraganus. Ale zawsze, w każdym azjatyckim mieście może znajdować się jeszcze coś, co zaciekawi odwiedzającego... 


Bezsprzecznie azjatycki targ to miejsce, które ma swój urok i przyciąga uwagę. W ponad dwustutysięcznym mieście jak Fergana targ być musi, i to spory. No to idziemy podziwiać co oferują lokalni dostawcy...


Parking przy głównym wejściu na targ jest mocno wypełniony i znalezienie miejsca nie jest łatwe. Ale udało się. I zaraz po przekroczeniu bramy targu pierwsze zaskoczenie i zachwyt - tutaj sprzedaje się lokalne pieczywo. I to jakie...



Dla mieszkańców Uzbekistanu chleb jest świętością. Generalnie nazywa się go non lub lepeszka. I w różnych regionach występują jego lokalne odmiany. Chleb podawany jest praktycznie do wszystkiego, nie tylko do dań typu szaszłyk czy kurczak ale również do zup a nawet do dań z makaronem...



Mieliśmy już okazję popróbować uzbeckiego chleba i oboje byliśmy nim zachwyceni. Chrupkość skórki, miękkość wnętrza. Po prostu pyszota. I będziemy go jeszcze konsumować i porównywać wiele razy. 


Generalnie, uzbecki chleb dzieli się na dwa rodzaje - chleb zwykły określany nazwą obi-non oraz chleb odświętny czyli patyr. Najprostszy obi-non powstaje z ciasta, na które składa się mąka, drożdże, sól i woda. Wyglądem przypomina nieco placek pizzy z wysokimi brzegami. Ale to wcale nie znaczy, że musi on być zawsze taki sam i mieć ten sam wygląd. Piekarze prześcigają się wręcz w sposobach jego dekorowania i wzbogacania go dodatkami jak mak, sezam, orzechy czy rodzynki..  


Piekarze mają specjalne narzędzia do dekorowania chleba - metalowe stemple często złożone z bardzo skomplikowanej struktury szpilek i blaszek odciskanych w cieście przed włożeniem chleba do pieca...


Dolina Fergany słynie też z chleba warstwowego, który po upieczeniu przypomina strukturą ciasto francuskie, gdzie każda warstwa jest smarowana podczas formowania masłem, olejem lub śmietaną. Taki chleb - na zdjęciu poniżej dwa bochenki w dolnym rzędzie - nazywa się katlama non.



Uzbecki chleb specjalny może też być "faszerowany" mięsem lub cebulą, może być chlebem z dodatkami ziół -  kuk-patyr, w tym lawendy co daje mu bogaty aromat. Jest też chleb wypiekany z mąki kukurydzianej -  zogora-non. 


Chleb wypiekany jest w piecach o glinianej wykładzinie wnętrza nazywanych tandir - bardzo podobnych do indyjskich pieców tandori. Swoje własne tandiry posiada bardzo wiele domów, z zasady w przydomowych ogródkach. Widzieliśmy też przenośne piece chlebowe w formie przypominające beczki na kółkach.



Z chlebem w Uzbekistanie związane są pewne zwyczaje kulturowe. I tak na przykład chleba nie wolno kłaść spodem do góry - byłoby to wyrazem braku szacunku i dla chleba i dla tego, kto go wyprodukował.



Kolejne święte przykazanie dotyczące chleba to zasada, że uzbeckiego chleba nigdy nie kroi się nożem. Dozwolone jest tylko łamanie - rozrywanie go na kawałki rękoma...


Chleb zachowuje świeżość przez kilka dni i często klient kupuje na zapas kilka bochenków gdy ma okzję zajechać czy zajść do piekarni cieszącej się doskonałą reputacją.


Przechodząc od stoisk chlebowych do części owocowo-warzywnej mijamy też stragan z wyrobami ceramicznymi, które niewiele mają wspólnego z tym, co widzieliśmy w Rishtan...


Część owocowo-warzywna targu to przegląd lokalnej produkcji i odpowiada porze roku. Jesteśmy tu w pierwszej dekadzie maja, więc mamy aktualnie szczyt sezonu truskawkowego, czereśniowego i morelowego. Wokół stoiska aż uginają się od tych owoców. I trzeba przyznać, że owoce są wysokiej jakości ...


W Polsce truskawki kupujemy albo na wagę i przesypujemy do plastikowych woreczków, a tutaj truskawki kupuje się głównie w miseczkach i wraz z miseczką... 



Natomiast nasze łubianki zastępują drewniane skrzyneczki...






Kolejny owoc sezonowy to morwa, mało u nas znana a doskonała w smaku. Biorąc pod uwagę, że Dolina Fergany jest centrum produkcji jedwabiu a larwy jedwabników żerują głównie na liściach morwy, uprawa morwy drzewiastej i jako krzewy jest tu bardzo intensywna. Możemy wybierać między dwoma gatunkami morwy - czerwoną, która kolorem przypomina dojrzałe ciemne winogrona i białą - obie smakują podobnie. 



Kolejny produkt reprezentowany w szerokiej gamie na targu to orzechy i migdały oferowane indywidualnie oraz w zestawach w połączeniu z, na przykład, rodzynkami i suszonymi lub kandyzowanymi owocami.


Dominacja owoców sezonowych nie oznacza ubóstwa innych owoców, tak krajowych, jak i importowanych. Mamy więc kilka gatunków jabłek, sławne fergańskie gruszki czy pigwy, Jest i kiwi, i banany, mandarynki, khaki, czy ananasy...



Oczywiście ważnym aspektem bazarowego handlu jest prezentacja towaru, a ta zachęca do robienia zdjęć. 





Popularnym towarem dekoracyjnym, ale też i prezentowym, są zestawy owoców. 



Na wielu owocowych straganach oferta obejmuje też koszyki, tacki czy plecione półmiski do tworzenia owocowych kompozycji. 








Tak chodząc między tymi wszystkimi owocami zastanawialiśmy się czy może kupić coś, bo i wygląd i cena były kuszące. Ale z drugiej strony, kupić po parę deko to szkoda fatygi... Ale w końcu trafiliśmy na stragan gdzie sprzedawały dwie bardzo miłe i rozmowne panie. Wprawdzie rosyjskiego do końca jeszcze nie przypomnieliśmy sobie, ale jakoś poszło...


Najpierw trzeba było wybrać, które truskawki kupić, gdyż na straganach widać było wyraźnie, że są oferowane co najmniej dwie różne ich odmiany. Pierwsza to większe truskawki, często z żółtawą końcówką, takie jak na ogół kupujemy u nas i nie odbiegające od nich smakiem (znacznie lepsze natomiast niż import z Hiszpanii, Maroka czy Chin). Te drugie były bardziej okrągłe i mocno ciemno-czerwone. Te truskawki były bardzo słodkie i  w smaku przypominały nieco mocno dojrzałe poziomki. No to wybieramy te "poziomkowe".


Jeżeli już zdecydowaliśmy się na truskawki to nie dało się też oprzeć i urokowi czereśni. Duże, czerwoniutkie, słodkie, odchodzące od pestki...



I tak w dalszy spacer po targu ruszaliśmy z dwoma reklamówkami - jedną pełną wyśmienitych czereśni a drugą wypełnioną miseczką truskawek... A takie zakupy nie mogły zakończyć się bez pamiątkowego zdjęcia...



Kolejne stragany to słodycze oraz przekąski - słodkie i słone. Oczywiście nie może zabraknąć azjatyckiej chałwy... Uzbecka chałwa nie przypomina tej, którą znamy z Turcji czy naszych supermarketów...


Ciasteczek też ogromny wybór...



W maju urządza się przydomowe ogrody i wszelkiego rodzaju kwietniki oraz wypełnia skrzynki zaokienne, więc oferta sadzonek bardzo szeroka i w zasadzie to samo co u nas - bratki, surfinie, pelargonie, szałwie, turki... Są też sadzonki ziół i warzyw oraz roślin wieloletnich i rośliny typowo doniczkowe. Oczywiście są też sadzonki truskawek...





Trochę smutno robi się gdy wchodzimy między stoiska z warzywami. Takiego wyboru ziół to na naszych targach nie uświadczysz. Przykładowo czosnek taki, że to co musimy kupować w marketach to w porównaniu z tym co gospodynie domowe mają do wyboru tutaj, to po prostu żałość. A o cenie czosnku nawet szkoda mówić - solidny pęczek 10 główek po przeliczeniu na PLN wychodzi około 5 zł...



Cena kopru, natki pietruszki czy kolendry przelicza się na grosze za solidny świeżutki pęczek...  



Żółtych buraków wcześniej nie spotykałem...




I nikt tu nie zachwala warzyw, że te lepsze, bo ekologiczne, z organicznej uprawy... Byłoby to bez celu ponieważ, tu wszystko jest organiczne, eko czyli po prostu normalne...


Ciekawostką była dla nas sprzedaż różnych sałat i kapust na liście a nie główki...



Oczywiście tam gdzie jest targ, tam musi też być miejsce do jedzenia typu food court. I tu pewne rozczarowanie. Na całym targu w Ferganie znaleźliśmy tylko tą jedną, dość przyjemną wprawdzie ale posiadającą ograniczone menu, jadłodajnię. Jej podstawowe danie to pierogi manti - typowa wersja azjatycka pierogów w różnych wersjach popularna od Turcji po Chiny.  


Manti mogą mieć różne kształty, bardzo różne wypełnienia - od warzyw po mięso ale jednego w nich nie znajdziemy - wieprzowiny. Może być wołowina, może jagnięcina, drób ale Uzbekistan to kraj muzułmański, więc wieprzowina nie...




Poza pierożkami manti w ofercie były też nadziewane bułeczki...



Natomiast na kilku stoiskach można było znaleźć wszelkiego rodzaju wypieki - głównie na słodko a trzeba przyznać, że słodkości mają tu smakowite...



Oczywiście nie może być targu bez przypraw. Znajdziemy tu przyprawy paczkowane i luzem na wagę, są przyprawy proste jak papryka, kumin, cynamon czy kardamon i są gotowe mieszanki. Przy czym większość przypraw mieszanych - do szaszłyków, do pilawu czy do ryb tu na targu to przyprawy paczkowane, fabryczne, które równie dobrze kupić można w każdym sklepie.



Bardzo specyficzną przyprawą, występującą w różnej gradacji jakościowej jest zira czyli kumin górski. Jest to bardzo szeroko stosowana w Azji Środkowej przyprawa do dań mięsnych - jagnięciny i wołowiny.



Jest też na bazarze sektor mięsny...


Wśród mięs na większości stanowisk możemy kupić łój w wersji nieprzetopionej i przetopionej...



Przyznam, że można tu kupić całkiem ładne kawałki mięsa...




Ciekawostką jest to, że jajka sprzedawane są w osobnej wiacie poza głównym budynkiem hali targowej. Czyżby obawa, że mogą przenieść na inne towary Salmonellę?


No i tak bogatsi o truskawki i czereśnie opuszczamy targ i zmierzamy do kolejnej atrakcji Fergany...


Atrakcją tą ma być Park Centralny... Okazuje się, że to takie połączenie wesołego miasteczka z parkiem. W sumie nic specjalnego a stan techniczny wielu z widzianych atrakcji zmuszał do zastanowienia...








Chętni mogą po parku przejechać się konno...




Spacer po parku był krótszy niż planowaliśmy. Zgadnijcie dlaczego... Jedynym ciekawszym obiektem okazał się ten budynek lokalnego teatru


O ile bazar zawsze jest ciekawy, o tyle poza nim nie znaleźliśmy w Ferganie niczego, co wzbudziłoby w nas większe zainteresowanie. Pora więc ruszać dalej. Kolejny punkt to Margilan. I kolejny wpis...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz