piątek, 12 listopada 2021

Buddyjskie Groty Pak Ou

 Pokonaliśmy Mekongiem około 25 km, by znaleźć się przy jednym z najświętszych miejsc Buddyzmu w prowincji Luang Prabang.


Opłata za wstęp do jaskiń jest wliczona w cenę wycieczki, ale dla informacji podam, że wynosi ona 20,000 lak czyli niecałe 8 zł. 
Jaskinie są dwie - Jaskinia Górna Tham Theung oraz Jaskinia Dolna Tham Ting i do obu trzeba z przystani dojść po schodkach. Decydujemy się rozpocząć zwiedzanie od Tham Theung, bo zawsze jakoś lepiej zostawić sobie łatwiejsze na później... No to wspinamy się po schodach...



Jesteśmy już przed wejściem do podziemnego świata buddyzmu... Wejścia do jaskini strzeże złocony Budda i wbudowany w otwór wejściowy bogato zdobiony portal, w którym osadzono obecnie wrota z metalowych prętów nie najwyższej urody. Wszystko wskazuje na to, że w dniach świetności cała konstrukcja była kolorowana i częściowo złocona oraz wyposażona w również rzeźbione drzwi, które jednak z czasem uległy zniszczeniu.


Różne są legendy dotyczące jaskiń. Jedne mówią, że lokalni mieszkańcy uznawali je za święte, przez setki lat, widząc w nich siedzibę duchów rzeki. Inna wersja podaje, że w jaskini miał swoją pustelnię samotny mnich. Jeszcze inna wersja mówi, że jaskinie odkrył w XIV w. jeden z najznamienitszych władców w historii Laosu, Król Setthathirath.






Faktem jest, że od XVI w. aż do roku 1975, czyli przejęcia władzy przez komunistów, jaskinie były miejscem corocznej noworocznej wizyty króla i dworu (nowy rok w Laosie wypada w kwietniu). Przy okazji takich wizyt jaskinie były sprzątane i za każdym razem powiększała się kolekcja zebranych w nich posążków. 



Według dostępnych informacji jaskinie poddawane były w XX w. dwukrotnie konserwacji. Pierwsze prace miały miejsce w 1932 r., kiedy to oczyszczono wnętrze i poddano konserwacji / bardziej ogólnemu oczyszczeniu zgromadzone we wnętrzu posążki...


Druga, bardziej gruntowna konserwacja, rozpoczęła się w 1992 r. kiedy to do pięcioletniego projektu przystąpiły wspólnie władze australijskie i laotańskie. W ramach tego projektu skatalogowano znajdujące się w jaskiniach posągi, usunięto 6 ton gruzu, odnowiono murowane elementy wyposażenia, a wiele starszych figurek poddano konserwacji.  


Tak wygląda fragment posadzki w górnej jaskini.


Warto zwrócić uwagę, że jaskinie nie posiadają sztucznego oświetlenia. Jest to szczególnie istotne w przypadku jaskini górnej, gdzie bez dobrej latarki niewiele da się zobaczyć... 



Poza figurkami Buddy znajdziemy w górnej jaskini także wykonane w jej ścianach rzeźby oraz ciekawe formy skalne...








W trakcie katalogowania figurek Buddy naliczono ich ponad 4000. Pochodziły głównie z XVIII - XX w. I nie jest to liczba zamknięta, ponieważ co roku pojawiają się nowe figurki. 







Kilka minut schodami w dół, po drodze widoki i jesteśmy na "poziomie wyjściowym"...




Teraz znów kilka schodów w górę i znajdziemy się w jaskini dolnej Tham Ting. Tutaj nie ma już problemów z oświetleniem, ponieważ dolna formacja ma bardziej formę otwartej groty i światła w niej nie brakuje...





W komorze groty wymurowano pobielane progi, dla uzyskania w miarę stabilnej podstawy, do osadzenia tysięcy posążków Buddy we wszystkich możliwych mudrach i wykonanych z wszelkich możliwych materiałów. Oczywiście najwięcej jest posążków drewnianych i gipsowych. Są też posążki wykonane z brązu czy też rogów i kości zwierząt. Są posążki pokryte lakierem, kolorowane, złocone... Niektóre, większe posążki przyodziane są w tradycyjną pomarańczową szatę... Dary wiernych nagromadzone przez stulecia...





Poza głównym wejściem grota posiada też boczny otwór wejściowy, który stanowi "okno" na świat oraz dodatkowe źródło światła...



Gdyby ktoś zastanawiał się czym jest ten długi, bogato zdobiony przedmiot wiszący w wielu buddyjskich świątyniach to wyjaśniam: jest to hanglin - coś w rodzaju rynienki, którym podaje się wodę do obmywania podczas ceremonii posągów Buddy.










Nacieszyliśmy oczy wnętrzem i wracamy do łodzi. Po drodze zwracamy uwagę na wypust skalny, który niektórzy przewodnicy nazywają "czarcim pazurem".



Do grot Pak Ou można dotrzeć też drogą lądową, brzegiem Mekongu do położonej po przeciwnej stronie rzeki wioski Ban Pak Ou, a następnie przeprawić się promem do grot, jednak podróż łodzią po Mekongu jest znacznie ciekawsza...





Ruszamy w dół Mekongu. W związku z tym, że omijamy wioskę bimbrowników i płyniemy z biegiem rzeki podróż trwa znacznie krócej... Ale widoki są nadal ciekawe...





Bambus to tylko trawa, a osiąga rozmiary drzew i tworzy atrakcyjne wizualnie kępy... Okolicznym mieszkańcom nie brakuje więc podstawowego materiału budowlanego





Nawigacja, nawet niewielką łodzią po Mekongu wymaga dobrej obserwacji rzeki. Dlatego w łodziach tego typu sternik zawsze siedzi na dziobie łodzi... 









Te szybkie łódki osiągają prędkość do 80 km/h, straszliwie pryskają i robią masę hałasu. A przy okazji są mocno wywrotne. Ich prowadzący to prawdziwi kamikadze...




I znowu mijamy się z promem kursującym przez Mekong...





Damy do Luang Prabang mijając nabrzeżne poletka...











Żegnamy się na dziś z Mekongiem...


Po krótkiej przerwie ruszymy do kolejnej atrakcji okolic Luang Prabang - wodospadów Kuang Si...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz