środa, 22 lutego 2023

Buenos Aires - z hotelu do Placu Kongresu

 Rano potrzebne jest nam jest solidne śniadanie, ponieważ plany na dziś przewidują bardzo długi spacer po Buenos Aires, a to będzie wymagać sporo energii...


Po wyjściu z hotelu rozglądamy się wokół i w zasadzie można powiedzieć, że centrum Buenos Aires w niczym pod względem zabudowy nie różni się od Paryża czy Londynu. Wokół takie same budynki z przełomu wieku, ta sama kolorystyka, tylko jakby zieleni nieco więcej...






Kilkadziesiąt metrów od naszego hotelu, po przeciwnej stronie ulicy, uwagę zwraca szklony daszek nad wejściem oraz tabliczka przy drzwiach - Gran Cafe Tortoni... Coś nam ta nazwa mówi...




Gran Cafe Tortoni to jedna z najsławniejszych i najbardziej kultowych kawiarni w Buenos Aires. Otwarta jest codziennie od  8 rano do 9 wieczorem. Na piętrze nad kawiarnią działa też Narodowa Akademia Tanga mocno związana z kawiarnią. W dwóch z sal zajmowanych przez Cafe Tortoni - Sali Alfonsina Storni i Sali Quinquela Martin czyli Winiarni odbywają się regularne (i dość drogie) pokazy tanga.


Cafe Tortoni założył w roku 1858 francuski imigrant o nazwisku Monsieur Jean Touan. Lokal znajdował się początkowo przy skrzyżowaniu ulic Rivadavia i Esmeralda. Monsieur Touan nazwał swój lokal kopiując nazwę paryskiej kawiarni zlokalizowanej przy Boulevard des Italiens, która była mekką paryskiej bohemy, stawiając sobie za cel stworzenie miejsca, w którym gromadzić się będą miejscowi artyści. W roku 1879 lokal odkupił kolejny imigrant z Europy, pochodzący z francuskiej Baskonii, Celestino Curutchet, który osiedlił się w Buenos Aires w 1870 r. I to on, zaledwie około trzy miesiące po otwarciu nowoczesnej Avenida de Mayo zmienił adres lokalu i 26 października 1894 otworzył nowe wejście do lokalu, zaprojektowane przez argentyńskiego architekta norweskiego pochodzenia Alejandro Christophersena. 
Cafe Tortoni stała się też pierwszą w Buenos Aires kawiarnią posiadającą swój ogródek na chodniku.


Celestino Curutchet prowadził lokal aż do śmierci, a po nim przejął go jeden z jego synów - Pedro Curutchet. To za jego czasów ziściło się marzenie o kawiarni artystów. 26 maja 1926 r. lokalni artyści porozumieli się z właścicielem, odremontowali piwnicę tworząc winiarnię i założyli towarzystwo o nazwie La Peña, które działało do 1943 r. Po 30 latach, 22 sierpnia 1973 idea klubu artystów przy Cafe Tortoni odżyła w formie “Asociación Amigos del Café Tortoni”, którego to stowarzyszenia Prezydentem został poeta Alberto Mosquera Montaña.  Wśród sławnych gości tego lokalu wymienić należy osobowości takie, jak Artur Rubinstein, Luigi Pirandello, Jorge Luis Borges, Albert Einstein, Federico García Lorca, Hillary Clinton,  Robert Duvall, Juan Carlos de Bourbon czy też kierowca wyścigowy Juan Manuel Fangio.


Wnętrze urządzone jest w stylu przełomu wieków i zawsze jest tu pełno gości - aby zdobyć miejsce należy je zarezerwować z wyprzedzeniem albo czekać w długiej kolejce... Na ścianach rozmieszczone są prace dawnych i obecnych klientów oraz pamiątki z historii lokalu. Główna sala nazywa się Salą Eladia Blázquez. Poza nią i dwoma wspomnianymi wcześniej  jest jeszcze Sala César Tiempo, która przed przejęciem przez Cafe Tortoni mieściła zakład fryzjerski, a dziś w szafach bibliotecznych poza normalną biblioteką dla gości skrywa całość dokumentacji historycznej lokalu. Do Cafe Tortoni można przyjść nie tylko coś przekąsić, ale też pograć w bilard, domino czy rzutki.


Nam słowo Cafe czyli kawiarnia kojarzy się przede wszystkim z lokalem, gdzie idziemy na słodki deser. W Cafe Tortoni wybór deserów nie jest duży bo tutaj oferuje się głównie gorące i zimne kawy, czekoladę i herbatę, kilka rodzajów specjalnych ciastek i tortów oraz kanapki, zimne przekąski, sałatki i hamburgery i oczywiście desery owocowe i lody. Prawie tak długa jak lista dań jest lista win i innych alkoholi...


Wracamy na Avenida de Mayo. Naszym następnym celem jest dawne miejsce zamieszkania w Buenos Aires Witolda Gombrowicza...



Na placu Ricardo Tanturi, na skrzyżowaniu Avenida Presidente Julio Argentino Roca (znanej również jako „Diagonal Sur”) z ulicami Peru i Adolfo Alsina, w dzielnicy Monserrat trafiamy na kolejny pokaźnych rozmiarów pomnik konny upamiętniający Presidenta Julio Argentino Roca (1843-1914). Mierzący 19 m wysokości pomnik składa się z dwuczęściowego cokołu obłożonego czerwonym marmurem o łącznej wysokości 14 m i postaci konnej wysokiej na 5 m. Od frontu na dolnym cokole umieszczono alegoryczną postać Ojczyzny czyli Republiki Argentyny natomiast tylna jest alegorią pracy, która w prawej ręce trzyma flagę narodową, a lewą podtrzymuje pług. Autorem obu alegorii jest rzeźbiarz Alejandro Bustillo. Konny posąg wykonał urugwajski rzeźbiarz i malarz José Luisa Zorrilla de San Martín. Pomnik, który odsłonięto 19 października 1941 r. o godzinie 15.00 jest chyba najbardziej kontrowersyjnym w Argentynie z powodu osoby, którą upamiętnia... 


Kim więc był Generał Roca, że jego pomnik stał się obiektem sporów i protestów? Ten argentyński polityki, żołnierz i mąż stanu dwukrotnie służył jako prezydent narodu argentyńskiego, od 1880 do 1886 i od 1898 do roku 1904. Jako wojskowy w kolejnych konfliktach zbrojnych od porucznika doszedł do stopnia generała porucznika. Jako prezydent przyczynił się do znacznego rozwoju gospodarczego kraju. W czym więc problem? Problemem okazała się jego kampania wojskowa znana jako Conquista del Desierto czyli Podbój Pustyni. Ktoś zapyta - a jakiej pustyni w Argentynie? Otóż w tamtych czasach mianem pustyni określana była Patagonia i zachodnia część regionu Pampy zamieszkane przez rdzenną ludność grupy etnicznej Tehuelche oraz imigrantów Mapuczów. W 1876 roku Adolfo Alsina przeprowadził kampanię w której stworzył linię obronną Zanja de Alsina, o długości 374 km między południem prowincji Córdoba a okolicami Bahía Blanca i zajął terytoria pastwisk jednocześnie wywołując epidemię ospy, która pochłonęła  życie tysięcy rdzennych mieszkańców. Jego dzieło kontynuował od grudnia 1877 Generał Roca, który uważał, że rdzennej ludności nie da się zasymilować i trzeba ją wytępić. I wprawdzie terytorium Argentyny zostało dzięki jego działaniom powiększone o terytoria od Przylądka Horn po granicę z Chile biegnącą przez Andy to jednocześnie w skutek działań wojsk Generała Roca nastąpiła eksterminacja ludności rdzennej. W samym 1878 r schwytano około 4000 rdzennych mieszkańców - głównie kobiet i dzieci. Generał Roca świętował 25 maja 1879 r na wyspie Choele Choel zakończenie kampanii wojennej i podboju pustyni. Zgodnie z szacunkami, przed ofensywą na "terenach pustynnych" zamieszkiwało około 15,000 rdzennych mieszkańców... Według raportu: 1313 Indian z włócznikami zostało zabitych, a 1271 wziętych do niewoli; pięciu głównych kacyków zostało wziętych do niewoli, a jeden został zabity; 10 513 indiańskich motłochów — kobiet i dzieci — zostało wziętych do niewoli. Nic więc dziwnego, że rdzenni mieszkańcy, którzy przeżyli określają Generała Roca jako „ prezydent ludobójca ” i domagają się od lat, jak do tej pory bezskutecznie, usunięcia jego pomnika.


Coraz bardziej oddalamy się od ścisłego centrum, aby dotrzeć do interesującego nas miejsca...


GPS znajdzie wszystko (no może prawie wszystko), i tym sposobem odnajdujemy w niezbyt atrakcyjnym sąsiedztwie adres Venezuela 615. To tutaj Witold Gombrowicz mieszkał od lutego 1945 r. do swego wyjazdu z Argentyny w 1963 roku. Gombrowicz nie miał w Argentynie łatwo. Przybył tu naszym transatlantykiem "Chrobry" 20 sierpnia 1939 r. Początkowo, gdy dysponował jeszcze przywiezionymi pieniędzmi mieszkał w pensjonatach w centrum. Nie nadawał się do wstąpienia do polskich sil zbrojnych. Miał problemy ze znalezieniem źródła dochodu. W 1940 r zamieszkuje w odległej od centrum dzielnicy Flores na ulicy Bakakay. Największe dzienniki Argentyny odrzucają jego teksty, a ich autor popada w nędzę. Przeprowadza się do conventillo El Palomar, a następnie zamieszkuje w pensjonacie na Tacuarí 242. Żyje dzięki pomocy polskich i argentyńskich przyjaciół oraz dzięki skromnej zapomodze z poselstwa polskiego. W 1943 r. Stanisław Odyniec załatwia mu pracę w Solidaridad, piśmie wydawanym przez jezuitów. Sześć miesięcy mieszka w willi w Morón śpiąc na podłodze. Skromne dochody sprawiają, że ponownie zamieszkuje w centrum Buenos Aires, w hotelikach na ulicy Bartolomé Mitre i na Avenida de Mayo. I wreszcie przenosi się do pokoju na Venezuela 615. Tu tłumaczy na hiszpański Ferdydurke i pisze Ślub. Ciężkie miał życie na emigracji. 


I tyle jest z upamiętnienia jego pobytu w Buenos Aires...


Idziemy do Avenida 9 de Julio po drodze mijając kilka murali...


Zataczamy niejako koło wracając tą centralną aleją nieomal do naszego hotelu...


Avenida 9 de Julio, której nazwa jest datą święta Dzień Niepodległości Argentyny, to ulica centralna o wręcz gigantycznej formie. Ciągnie się na odcinku 3 km od dzielnicy  Retiro na północy do dzielnicy Constitución na południu. Można powiedzieć, że składa się w głównej części o szerokości nawet do 7 pasów ruchu w każdą stronę. W centralnej jej części wydzielone są pasy autobusowe -  Metrobus (Bus rapid transit). Po obu stronach znajdują się pasy zieleni oddzielające aleję przelotową od liczących po dwa lub trzy pasy ruchu ulic równoległych - Bernardo de Irigoyen / Carlos Pellegrini  po stronie wschodniej i Cerrito / Lima po zachodniej. Sprawia to, że do 2006 r. aleja ta w najszerszym miejscu licząca sobie łącznie 18 pasów ruchu była według Księgi Rekordów Guinnessa najszerszą ulicą na świecie - 110 m szerokości (później tytuł ten przejęła Monumental Axis w mieście Brasilia. Pamiętać należy, że  są pewne wątpliwości, czy faktycznie jest to ulica czy też dwie ulice rozdzielone parkiem). 



Kontynuujemy nasz spacer wzdłuż ulicy Bernardo de Irigoyen, która w naszej ocenie ma nie dwa a trzy pasy ruchu plus pas postojowy, co jeszcze bardziej zwiększałoby szerokość całego centralnego układu drogowego Buenos Aires. Ale co tam... Najważniejsze jest to, że jest tu o tej porze roku jest tu naprawdę pięknie, gdyż na pasie oddzielającym jezdnie oraz wzdłuż całej ulicy Bernardo de Irigoyen nasadzono dziesiątki drzew jakaranda, które właśnie kwitną...



Na terenie parku oddzielającego Avenida 9 de Julio od Avenida Lima stoi jedyny budynek posadowiony bezpośrednio przy Avenida 9 de Julio na całej jej długości. Jest to gmach Ministerstwa Robót Publicznych czyli Edificio del Ministerio de Obras Públicas. I trudno byłoby nie zwrócić uwagi na ten budynek ze względu na dekorację dwóch jego elewacji. 


Budynek wzniesiono w latach 1932 do 1935 czyli jeszcze przed wybudowaniem Avenida 9 de Julio dla Ministerstwa Robót Publicznych, które mieściło się tam do 1991 r. Od tego czasu budynek przejęło Ministerstwo Zdrowia ale stara nazwa używana jest do dziś. Fasady zdobią wykonane przez argentyńskiego artystę Alejandro Marmo dekoracje na których przedstawiona została uwielbiana przez Argentyńczyków za życia i nadal wspominana z rozrzewnieniem María Eva Duarte de Perón. W kierunku południowym spogląda jej oficjalny portret natomiast na północ Evita wygłasza płomienne przemówienie. 




Nieco dalej mijamy budynek Klubu Hiszpańskiego czyli El Club Español. Od 1852 r. klub ten skupia mieszkańców Argentyny pochodzenia hiszpańskiego. Budynek według projektu holenderskiego architekta Enrique Folkersa oddano do użytku 8 maja 1911 r. 



Przekroczyliśmy Avenida 9 de Julio by znowu znaleźć się pod pomnikiem Don Quijote de la Mancha, który w dzień prezentuje się jeszcze ciekawiej niż nocą...


Skręcamy w Avenida de Mayo i zmierzamy na wschód mijając po drodze kolejne murale - w tym przypadku o charakterze narodowo-rewolucyjnym.



Mijamy górujący nad ulicą budynek Palacio Barolo i kolejne budynki nie odróżniające Buenos Aires of Londynu czy Paryża.. 




Dalej ulica rozbiega się w dwie strony tworząc po środku zielony plac, który nazywa się Plaza Mariano Moreno. A skoro taka nazwa to jest tu i pomnik Mariano Moreno.  
Mariano Moreno (1778–1811) był prawnikiem, dziennikarzem i politykiem, który odegrał decydującą rolę w Rewolucji Majowej prowadzącej do uzyskania przez Argentynę niepodległości od Hiszpanii. Moreno był sekretarzem Pierwszej Junty - organu, który zastąpił Wicekróla Hiszpanii. On także stworzył pierwszą argentyńską gazetę -  La Gazeta de Buenos Aires. Pomnik, którego twórcą był rzeźbiarz Miguel Blay y Fábregas odsłonięto 1 października 1910 r. 


Obiektem wzbudzającym podziw na placu jest liczący sobie kilkaset lat figowiec.


W Buenos Aires też funkcjonuje zawód wyprowadzacza psów...


Kolejna rzeźba na Plaza Mariano Moreno jakoś dziwnie kojarzy nam się z Paryżem... I faktycznie - jest to trzeci oryginalny z ośmiu wykonanych, odlew słynnej rzeźby Rodina "Myśliciel" zamówiony przez Dyrektora Muzeów Buenos Aires Eduardo Schiaffino w 1907 r. Oryginalnie planowano ustawić go przed wejściem do gmachu kongresu, ale plan ten nie został jak do tej pory zrealizowany.



I kolejny pomnik wśród zieleni placu - nowoczesny, zaprojektowany przez rysownika Clarina Hermenegildo Sarbata pomnik oddający hołd prawnikowi, politykowi i profesorowi Alfredo Lorenzo Ramónowi Paláciosowi, odsłonięty 16 maja 2013 r.


Plaza Mariano Moreno przecina ulica Virrey Cevallos przy której niewielki granitowy monolit oznacza Kilometr 0 dla Argentyny. Względem tego punktu mierzone są wszystkie odległości w Argentynie. A dalej plac zmienia nazwę i przechodzi w Plac Kongresu - Plaza del Congreso. Niestety podczas naszej wizyty i budynek kongresu i sam plac poddawane były remontowi, więc trudno było docenić piękno tego miejsca - ale spróbujmy...


Plac Kongresu zdominowany jest przez Pomnik Dwóch Kongresów, który pięknie prezentuje się w dzień, ale jak widać na zdjęciach z poprzedniego artykułu może nawet jeszcze piękniej na nocnych zdjęciach, gdy całość jest podświetlona kolorowymi reflektorami. Pomnik ten, zainaugurowany w 1914 roku, jest dziełem Belgów Julesa Lagae (rzeźbiarza figur) i Eugenio D'Huicque, architekta, który zaprojektował podstawę zbudowaną z kamienia pochodzącego z francuskiego miasta Nancy. Główna rzeźba symbolizuje Republikę i jest wykonana z ciemnego brązu. Dwie postacie kobiece przywołują na myśl Zgromadzenie z 1813 r. i Kongres Tucumán z 1816 r., kiedy to ogłoszono niepodległość narodową. Fontanna rozciągająca się na wschód reprezentuje Río de la Plata, a dwie alegoryczne postacie symbolizują rzeki Urugwaj i Paraná. 






Jak widać na wcześniejszych zdjęciach cały gmach Kongresu Narodowego zasłonięty jest płachtami, więc niewiele da się zobaczyć... W konsekwencji tylko kilka słów o tym obiekcie...


Neoklasycystyczny budynek mieszczący obie izby argentyńskiego parlamentu - Izbę Deputowanych (obecnie 257) i Senat (72) rozpoczęto budować w 1898 r. a ukończono całkowicie po latach 50 chociaż oficjalnie obiekt oddano do użytku już w 1906 r. Budynek zaprojektował włoski architekt Vittorio Meano, a jego budowę ukończył architekt argentyński Julio Dormal.  Gmach wieńczy pokryta brązem kopuła dająca budynkowi wysokość 80 metrów ważąca drobne 3,000 ton, która na skutek patynowania nabrała zielonego koloru.


Nad wejściem honorowym - Entrada de Honor - wykorzystywanym jedynie w celach ceremonialnych znajduje się wysoka na 8 metrów kwadryga, którą wyrzeźbił Victor de Pol. Wykonana została z brązu i waży 20 ton. Stanowi ona symbol Republiki Argentyny i opiera się na wzorze z czasów Cesarstwa Rzymskiego. W tym przypadku kwadrygą powozi postać symbolizująca Wolność. Niestety gdy my tam byliśmy zwiedzanie wnętrz nie było możliwe.


Przed wejściem ustawiono symboliczne posągi będące kopiami oryginałów, które rzeźbiarka  Lola Mora podarowała władzom prowincji Jujuy.



Przy placu znajduje się jeszcze jeden ciekawy budynek. Oryginalnie powstał jako siedziba argentyńskiego Instytutu Biologicznego. Prace według projektu architekta Atilio Locati rozpoczęto w 1924 r. Budynek w stylu weneckim nawiązuje do Torre dell'Orologio i wieńczy go kopia Zegara Maurów wyposażona z ważący 4 tony dzwon.  W 1948 roku budynek został wywłaszczony przez rząd i umieszczono w nim Instytutu Opieki Społecznej. Eva Perón umieściła tam jedno ze swoich biur. Ostatecznie w 1997 r. został przydzielony do Generalnego Urzędu Kontroli Narodu - argentyńskiego odpowiednika polskiego NIK. Podczas okresu dyktatury budynek stał opuszczony by wreszcie po remoncie, 10 grudnia 2014 roku Prezydent Cristina Fernández de Kirchner ponownie zainaugurowała w nim działalność najwyższego organu kontroli.



Jeszcze rzut oka w głąb Avenida de Mayo na drzewa jakaranda i Palacio Barolo...


A kątem oka zauważamy coś, co w Polsce byłoby zakazane...


Kilometry biją - do tej pory przeszliśmy zaledwie nieco ponad 3 km, czas upływa, a my mamy jeszcze tyle do zobaczenia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz