poniedziałek, 10 maja 2021

Cavallino plaża i do domu

 Mamy to szczęście, że nasz lot z Treviso jest dopiero po 19:30 przed nami jeszcze całe przedpołudnie na plażę - tym bardziej, że z naszego hotelu dojście do plaży to jedynie krótki spacerek...


Wybrzeże Adriatyku na półwyspie oddzielającym od morza Lagunę Wenecką to kilometry piaszczystych dobrze utrzymanych plaż od Lido di Jesolo aż po kraniec półwyspu przy Punta Sabbioni. Żółty piaseczek, bardzo mocno nagrzany słońcem i łagodne zejście do morza, wiele odcinków strzeżonych plaż z miejscami wypożyczania leżaków, parasoli i sprzętu wodnego. Co kawałek znajdziemy tu także plażowe bary i restauracje... Wspaniałe miejsce na wypoczynek...




Komfort wypoczynku na plaży ma jednak swoją cenę. Cena ta liczona jest tu według zasobności kieszeni turysty z Niemiec, bo tacy turyści stanowią tu grupę dominującą a plaże pustoszeją, gdy ostatni land w Niemczech kończy letnie wakacje, około 15 września. Teraz jednak jest pełnia sezonu...




Woda w "basenach" na jakie plażę dzielą kamienne ostrogi jest dość płytka. Dno jest piaszczyste i opada bardzo łagodnie. Niestety czasami kąpiel może zakończyć się nieprzyjemnie. W różnych okresach przy brzegu pojawiają się meduzy. Spotkanie z nimi kończy się bolesnymi oparzeniami, które potrafią zostawić trwałe blizny. Szczególnie odradzałbym kąpiele po zachodzie słońca, bo wtedy meduz nie widać, a jest ich przy brzegu najwięcej...




W Cavallino jest kilka całkiem przyzwoitych jak na włoskie warunki hoteli, jednak dominującą tu formą pobytu są campingi. Można na nich rozbić namiot lub ustawić się z własnym motohomem lub przyczepą. Można też wynająć przyczepę lub domek typu holenderskiego. Rezerwacje w sezonie trzeba robić z dużym wyprzedzeniem bo często miejsc brakuje, a noclegi na dziko są zabronione, ścigane i wiążą się z wysokimi karami.




Jeżeli ktoś potrzebuje większego luksusu może wynająć sobie taki bardziej luksusowy punkt wypoczynkowy... Z zasady ich właścicielami są położone obok kioski lub plażowe bary... 


Gorąc straszny i pić się chce, więc zatrzymaliśmy się na Aperola w Chiosco da Lorenzo...




No i kierowcy jak zwykle pokrzywdzeni...






Niestety, ostatni rzut oka na plażę i morze i trzeba ruszać w kierunku lotniska... 


Został nam przejazd do Treviso (tylko 60 km) i trochę czasu na krótki spacer i obiad...


Treviso nie podbiło nam serca. Może to dlatego, że mieliśmy niezbyt dużo czasu a może dlatego, że trafiliśmy tam gdy trwała poobiednia sjesta... 


Zaparkowaliśmy w pobliżu historycznego centrum miasta i ruszyliśmy do jego wnętrza, w kierunku najważniejszego placu - Piazza dei Signori.



Treviso zostało mocno zniszczone podczas alianckiego nalotu 7 kwietnia 1944 r. i większość historycznych obiektów przy placu to produkty powojennej odbudowy. Jednym z nich jest dawny Pałac Podesty z wieżą miejską, który powstał w XIII w. 


Z prawej strony łączy się z nim Palazzo dei Trecento, dawna siedziba Wielkiej Rady. 



Ruszamy dalej , by dotrzeć do katedry...





No i jesteśmy przy katedrze pod wezwaniem Św. Piotra. Pierwszy, niewielki kościółek wzniesiono w tym miejscu, na terenie dawnego rzymskiego miasta już w VI w. Następnie wielokrotnie przebudowywano go przy okazji wykorzystując fragmenty wcześniej istniejące. Na przełomie XI i XII w. powstał spory kościół w stylu romańskim. Obecny wygląd nadano mu podczas przebudowy w latach  1760 - 1782. Architektem był Giordano Riccati natomiast realizację projektu prowadzili Andrea Memmo i Giannantonio Selva. Ostatnim dodanym elementem był kolumnowy fronton dodany w pierwszej połowie XIX w. przez Francesco Bombena i Gaspare Petrovicha. Niestety byliśmy tam w czasie popołudniowej sjesty i wszystko było zamknięte na cztery spusty, nie dało się więc zobaczyć dzieł sztuki znajdujących się we wnętrzach. A szkoda...




Obok katedry znajdują się odrestaurowane kanonie mieszczące obecnie bibliotekę...


W poszukiwaniu miejsca na wczesną kolację trafiliśmy na jednym z miejskich dziedzińców na taką oto fontannę...


Okazało się, że jedyną otwartą restauracją jest ta w podcieniach Pałacu Podesty...


I tak włoskie wakacje zakończyliśmy pizzą i lasagne...






No i już lotnisko. Samochód oddany, odprawa za nami. Czekamy, wracamy do domu i rozważamy gdzie pojechać na następny wypad...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz